VI Letnia Szkoła Aikido (4-11.08.2007, Złotów)
Od Nowego Roku, do Nowego Roku, od pierwszego dzwonka do kolejnego początku roku szkolnego, od urlopu do urlopu, byle do wiosny… Czas różnie się mierzy. Część z nas zapewne mierzy czas od Szkoły Letniej do Szkoły Letniej. Ja do takiej właśnie grupy się zaliczam. Niedawno zakończyła się Szkoła numer VI, a ja już czekam na kolejną.
Zacznę od nieco innej strony. W tym roku zmiany. Może nie rewolucyjne, ale jednak dość znaczące. Przede wszystkim po raz pierwszy z noclegami “wyprowadziliśmy” się ze Złotowa i wylądowaliśmy w oddalonym o jakieś 10 km od dojo Kujanie. Noclegi w domkach, cisza, bliskość przepięknego jeziora, możliwość korzystania ze sprzętu wodnego i wędkowania były nagrodą za nieco bardziej uciążliwe dojazdy. Ale i do tego można się było przyzwyczaić. Poza śniadaniami, które szykowaliśmy we własnym zakresie w naszych domkach letniskowych, posiłki spożywaliśmy w restauracji w centrum Złotowa. Jedzenie na znakomitym poziomie i w ilościach satysfakcjonujących nawet Szymona ;-).
Nastąpiła także zmiana w organizacji treningów. Grupy zaawansowania miały treningi odbywające się równocześnie na dwóch salach gościnnej “Sparty”, zatem nikt nie był “pokrzywdzony” wcześniejszym czy późniejszym treningiem, a tym samym krótszą poobiednią przerwą. Na poprzednich szkołach odbywały się specjalne treningi dla hakam. W tym roku zastąpiły je treningi dla instruktorów – poprowadził je sensei Pascal Norbelly. Jeśli chodzi o stronę aikidocką, to po dwóch dniach udało się uzyskać świetny rytm treningów. Dzięki temu znakomicie pracowało się na macie – solidnie i intensywnie, w sporym skupieniu. Na treningach z sensei Norbelly pracowaliśmy dużo “na kontakcie”, był zarówno kihon z różnych ataków jak i nieco poszukiwań w kierunku nieszablonowych rozwiązań technicznych. Jak zwykle dużo materiału do dalszej pracy i wiele przemyśleń.
Każda Szkoła ma jakiś element, który długo pozostaje w pamięci. Ja za taki uznałbym trening sensi Mariana Wiśniewskiego na którym ćwiczyliśmy kokyu ho, z różnych ataków, wejść i przejść. Oj sporo tego było. Wysiłek nie tylko dla ciała ale i umysłu. Na treningach sensei Wiśniewskiego był oczywiście odpowiedni poziom intensywności, nie zabrakło kokyunage wykonywanych z różnych ataków w formie kakarigeiko, były ćwiczenia kilku różnych ataków w kilkuosobowych grupach, wymagające sporej koncentracji, by zwyczajnie nie oberwać.
Duża liczba nauczycieli na szkole rodzi zapewne coś w rodzaju konkurencji. Każdy chce wypaść pomysłowo i oryginalnie. To z pewnością udało się sensei Jerzemu Sapieli, gdyż na długo w pamięci pozostanie nam trening z kółkami hula-hop, na których sensei wyjaśniał pracę w technikach. To bardzo oryginalne rozwiązanie szczególnie przypadło do gustu naszym francuskim kolegom. Zajęcia te obejmowały głównie podstawowe techniki z ataku katatedori. Były także odwołania do ruchu z bronią, dla lepszego zrozumienia podstaw. Słowem – bardzo ciekawe dydaktycznie treningi.
W tym roku swoje zajęcia poprowadzili także nasi nauczyciele: sensei Adam Manikowski i sensei Wojciech Drąg. Były to poranne treningi z jo oraz treningi z grupą początkującą, odbywające się równolegle z naszymi “zaawansowanymi” zajęciami w mniejszej hali ośrodka “Sparty”. W tym roku na treningach z bronią nie ćwiczyliśmy suburi lecz rozwijaliśmy kilka form kumi jo. Nie było tych zajęć zbyt wiele stąd sensei Wojtek i Adam postanowili przeznaczyć je na bardziej zaawansowany trening. Formy te rozwijać będziemy także z pewnością na kolejnych Szkołach jak i treningach w klubie.
Swoje “gościnne” treningi mieli również sensei Jerzy Pomianowski i sensei Roman Hoffmann, którzy tylko na krótko odwiedzili naszą Szkołę. Niestety na tych treningach nie poćwiczyłem, gdyż poprzedniego dnia ze zbyt dużym poświęceniem broniłem honoru naszej polskiej siatkówki w meczu z francuskimi kolegami. Poziom ligi światowej z pewnością to nie był, za to kolana miałem zdarte pierwszoligowo.
Jak zwykle na szkole odbyły się egzaminy na stopnie uczniowskie jak i yudansha. Na stopnie kyu zdawało kilka osób z naszego Klubu. Tu szczególne brawa dla Adriana, który swym świetnym egzaminem na 2 kyu uzyskał prawo noszenia hakamy. Adrian to przykład osoby, która wyjątkowym uporem i systematycznością zapracowała na ten przywilej i obowiązek. Brawa także dla innych zdających, w tym także dla Bartka Standio – nidan, oraz Marcina Kuryłło, który na VI Szkole zdawał swój ostatni egzamin na stopień uczniowski.
Szkoła to oczywiście nie tylko treningi i egzaminy, nie tylko samo sedno aikido. Był także czas na rozrywkę, tańce w “Poziomce”, siatkówkę, wieczorne przy “soczkach” rozmowy, gry karciane, wędkowanie, synchroniczne skoki do wody, ognisko…
Nowe miejsce noclegowe dało nam sporo możliwości lepszego wykorzystania letniej pogody i po treningach można było naprawdę dobrze się zrelaksować, każdemu według jego potrzeb. Wszelkie zmiany jakie w tym roku nastąpiły na Letniej Szkole odbieram bardzo pozytywnie. Do nieco dłuższych dojazdów można było dość szybko przywyknąć, a świetne jedzenie w restauracji “Cechowa” i “letniskowość” naszej nowej noclegowni w Kujanie znakomicie tę niedogodność zrekompensowały. Również przeorganizowanie treningów odbieram jako zmianę na plus – zarówno równoległe treningi grup zaawansowania jak i treningi dla instruktorów. Można chyba zatem powiedzieć, że te eksperymenty się powiodły.
Liczba uczestników VI Szkoły była zbliżona do zeszłorocznej. Nie zabrakło w tym roku także gości z zagranicy – była spora grupa francuskich aikidoków, którzy mają nasze Letnie Szkoły na stałe wpisane w swój aikidocko-wakacyjny kalendarz i z roku na rok ich przybywa.
Osobiście kolejną VI już Letnią Szkołę Aikido w Złotowie odbieram jako bardzo udaną i śmiało (nieskromnie oczywiście) dopisuję ją do listy sukcesów naszego Klubu. No i oczywiście zaczynam odmierzać czas do kolejnej Szkoły, która już za niecały rok…
Irimi