Sensei Christian Tissier (9-10.9.2006, Lipsk)
Po raz kolejny na spotkanie z sensei Christian Tissier udaliśmy się do Lipska. Jest to jedno z miast naszych zachodnich sąsiadów położone bliżej granicy, stąd wyjazd był już w naszych planach od dawna i nie dziwiła także całkiem liczna reprezentacja polskich aikidoków z klubów w Warszawie i Krakowie.
Staż był trudny. Tak mogę powiedzieć na samym wstępie. Nie decydowały jednak o tym tylko względy techniczne, ale w dużym stopniu także bariera językowa. Języka angielskiego było na stażu jak na lekarstwo, a o francuskim i niemieckim wiem niewiele więcej niż to, że istnieją. Był to dodatkowy kłopot, gdyż wiele trudnych zagadnień technicznych wymagało komentarza.
Jednym z ciekawszych problemów poruszonych na pierwszym treningu była sprawa pracy treningowej w określonym systemie. Osoby dłużej ćwiczące u sensei’a Tissier dobrze rozumieją, dlaczego pracujemy na macie w taki a nie inny sposób, sposób dający między innymi duże możliwości szukania wzajemnych relacji tori i uke i wymuszający aktywną postawę obu stron. Co jednak dzieje się gdy uke tych zależności nie rozumie, bądź nie akceptuje? Ano między innymi rozwiązaniami tego typu problemów poświęcona była ta właśnie część treningu, gdzie za przykład posłużyła shiho nage. Warto zatem pamiętać, że na macie posługujemy się pewnym systemem relacji i w przypadku braku akceptacji ruchu ze strony uke można sobie spokojnie z taką sytuacją poradzić, nie łamiąc podstawowych zasad aikido. Być może brzmi to skomplikowanie i tajemniczo, ale jak wspomniałem staż był trudny.
Z kolei kaiten nage posłużyło za przykład możliwości adaptacji techniki wykonywanej z ataku katatedori do wykorzystania jej z innych ataków, w tym uderzeń i, co mnie nieco zaskoczyło, także kopnięć mae geri i mawashi geri. Był to co prawda tylko mały fragment treningu, jednak zapadł mi głęboko w pamięć, gdyż sensei Tissier z wielką swobodą potrafił zastosować tę technikę zupełnie niezależnie od rodzaju ataku. Przyznam, że zrobiło to na mnie naprawdę spore wrażenie.
Na stażu tradycyjnie nie zabrakło technik podstawowych (ikkyo!!!). Pracowaliśmy raczej nad pewnymi zasadami, niż ściśle nad samymi technikami. Z pewnością ze stażu zapamiętam wykonywanie kotegaeshi, wersję bardzo dydaktyczną, umożliwiającą szukanie właściwego miejsca i czasu wejścia z tą techniką. Bardzo trudny, ale wartościowy element.
Z uwagi na sprawy rodzinne naszej stażowej załogi musieliśmy wyjechać z Lipska jeszcze w sobotę, z lekkim uczuciem niedosytu i żalu, że nie pozostaniemy na niedzielnych sesjach z bokkenem i aikido. Ale czas na macie spędziliśmy intensywnie, efektywnie i na pewno z pożytkiem dla naszego aikido. Zatem jak zwykle usatysfakcjonowani, z głową pełną przemyśleń, wróciliśmy, by dalej pracować w naszym dojo nad nowopoznanym materiałem.
Irimi