Sensei Pascal Norbelly (3-4.04.2004, Poznań)
Trudno obiektywnie pisać o stażu, który był organizowany na własnym podwórku, ponieważ nie wypada niczego skrytykować, a pisanie w samych superlatywach może być uznane za zwyczajne przechwalanie się. Nie tym razem jednak. Pisząc same pozytywy będę raczej wyrazicielem opinii większości uczestników stażu, który miał miejsce w Poznaniu w pierwszy kwietniowy weekend roku pańskiego 2004.
Odetchnąłem z ulgą, gdy rozpoczęła się rozgrzewka. Obawiałem się bowiem, że miejsca ma macie będzie zdecydowanie za mało, by spokojnie poćwiczyć. Obawiałem, gdyż poza samym prowadzącym Pascal Norbelly sensei (5 dan, uczeń Christian Tissier sensei) swój udział zapowiedziało także aż 4 jego asystentów. Stąd też mimo, że staż ogłoszony był dość późno wzbudził spore zainteresowanie. Ale na szczęście miejsca było “na styk” mimo, że gości spoza Poznania odwiedziło nas całkiem sporo, a byli między innymi aikidocy z Chojnic, Słupska, Warszawy oraz Tucholi.
To już chyba stanie się wkrótce tradycją, że nie będę szeroko rozpisywał się o samych technikach, atakach itp. Kto na stażu był, ten doskonale wie co było prezentowane. Mnie osobiście w całym stażu najbardziej podobały się dwa elementy. Po pierwsze dość duże piętno osobowości sensei’a Norbelly jakie dało się zaobserwować i odczuć w jego interpretacji technik. Ten pierwiastek osobistego rozumienia ruchu był dla mnie bardzo ważny. Szczególnie dlatego, że łączył się z drugim ważnym elementem, a mianowicie radością ćwiczenia i pogodą ducha, jaką wszyscy zauważyliśmy u naszego Gościa podczas całego stażu.
Zdecydowanie pozytywnie działało to na nas i mimo skupienia, jakie stażom powinno zawsze towarzyszyć (i było tak oczywiście!) pozwoliło nam równocześnie cieszyć się wspólnym ćwiczeniem na macie. Asystenci sensei’a Norbelly, którzy przez cały czas stażu byli do naszej dyspozycji i chyba każdy miał okazję z nimi poćwiczyć i sporo się nauczyć, reprezentowali bardzo podobne, radosne podejście do praktyki aikido. Właśnie dzięki temu będę jeszcze długo cieszył się tym stażem, choć głośne kiai dawno już ucichło… Poza tym kilka niesamowitych momentów na pewno utkwiło nam w pamięci. Jednym z nich jest z pewnością interpretacja formy z bokkenem wykonana na środku maty przez Sebastiana i Jacka, która zrobiła spore wrażenie na naszych francuskich gościach. Systematyczna praca daje efekty.
Po sobotnim spotkaniu przy napojach chłodzących niedzielny trening wydawał się nieco trudniejszy niż sobotni. Był niezwykle ciekawy. Hm… fantastyczną sprawą jest to, że choć niektórzy z nas mają w legitymacji pieczątki nawet z kilkudziesięciu staży, to wciąż można poczuć się zaskoczonym inną interpretacją techniki czy metodą treningową. Człowiek widział tak wiele, a wciąż jest coś nowego. Kto pobiegał z bokkenem po macie w niedzielę, poćwiczył “pad siatkarski” czy starał się “objąć partnera” wie o czym mówię. A kto nie… jego strata, niech następnym razem poćwiczy z nami. I to na tyle. Aha, jeszcze tylko odrobina nieskromności. Sensei Norbelly pochwalił uczestników stażu za zaangażowanie, za szczere i radosne podejście do aikido. Tą drogą będziemy dalej kroczyć.
Zakończenia i podsumowania nadszedł czas. Staż spadł na nas nieco niespodziewanie i dość późno trzeba było brać się za organizację. Nie przeszkodziło to w dobrym przygotowaniu stażu, o czym jego uczestników przekonywać nie trzeba. W tym miejscu konieczne podziękowania dla Wojtka i Adama za masę pracy organizacyjnej jaka zawsze jest konieczna by staż był taki wspaniały jak ten. Dzięki!
Irimi