Sensei Pascal Guillemin (26-27.02.2011, Poznań)
Nadchodzi wiosna. Nie żeby ptaszki o tym śpiewały, nastąpiły gwałtowne roztopy, czy jakoś specjalnie łamało mnie w kościach (to już bliżej), ale skoro tradycyjny lutowy staż z sensei Pascalem Guillemin za nami, to oznacza, że zima z wolna zwija manatki. I tego się trzymajmy.
Jak to był staż? Zaskakujące, ale nie był to staż tak szybki i dynamiczny jak ostatnie. Oczywiście było to ściśle związane z materiałem, jaki mieliśmy do przerobienia. Sporo aikidockiej klasyki: ikkyo, nikkyo, tenchinage… Ale też nieco rzadziej ćwiczonych rzeczy: ataki ushiro eridori czy morotedori.
Sporo pracy poświęciliśmy kontroli partnera. Często takie zagadnienie jest zawężane, do zakończenia techniki, podczas gdy pracowaliśmy nad kontrolą całości „akcji” z jaką mamy do czynienia już od zaistnienia groźby ataku. I nie do końca chodziło tu o aspekt techniczny tego zagadnienia, choć oczywiście także.
Pracowaliśmy zatem nad modyfikowaniem techniki, nad jej skracaniem w celu sprawdzenia czy mamy faktyczną kontrolę nad tym co dzieje się w trakcie wykonywania techniki. Bardzo cenne ćwiczenie „czujności” zarówno dla tori jak i uke. Interesująco wypadało nastawienie na partnera przy atakach ushiro – ryotedori i szczególnie eridori. Brzmi to wszystko nieco zawile? No to bardzo dobrze, bo tak brzmieć miało…
Była też bardzo ciekawa praca przy ikkyo. Szukaliśmy bowiem nieco innych, niż dobrze nam znane, kierunków zakładania dźwigni na stabilnie, mocno stojącym partnerze.
Trening z jo oparty był na suburi choku tsuki, kaeshi tsuki, tsuki jodan gaeshi i hasso gaeshi uchi. Korzystaliśmy w nich w dwóch ciekawych, niezbyt rozbudowanych formach, których wcześniej nie miałem okazji ćwiczyć.
Treningi jak zawsze doskonale przygotowane od strony dydaktycznej. Poszczególne techniki czy raczej zagadnienia techniczne prowadzone na trzech poziomach, dzięki czemu na stażu doskonale mogły odnaleźć się zarówno osoby początkujące jak i zaawansowani.
Odwiedzili nas ponownie goście z innych miast Polski, a także Czech i Niemiec – w tym także sensei Jean Marie Milleville. Serdecznie dziękujemy za odwiedziny i wspólne treningi.
No i po stażu… Jak zawsze dużo wrażeń, przemyśleń i pamiątki – także te na przedramionach ;-).
Irimi