Sensei Pascal Guillemin (26-27.02.2005, Poznań)
Ciekawe jak wiele miłych wrażeń dostarcza sensei Pascalowi Guillemin nasza lutowa aura? W Paryżu jest zapewne w tym czasie znacznie cieplej. Wierzymy, że nasze zaangażowanie w treningi i miła atmosfera poznańskich staży skłania go do cyklicznych wizyt w stolicy Wielkopolski, które zawsze odbywają się pod koniec lutego. Panująca zima, prawdziwa, a nie malowana, przywitała w tym roku naszego gościa. Konieczna była zatem rozgrzewka, która szybko doprowadziła nasze organizmy do stanu gotowości bojowej. No to do pracy!
Wystartowaliśmy z bardzo “niskiego” poziomu: suwari waza irimi nage ura! Toż to niespodzianka dla osób początkujących. Niektóre z nich trenują zapewne na tyle krótko, by nawet nie wiedzieć, że istnieją tego typu “cudeńka” w aikido. Ale już ten początek pozwolił dobrze poczuć się na macie wszystkim ćwiczącym: sensei zwracał bowiem uwagę na różne aspekty techniki, odnosząc swe uwagi do różnych poziomów zaawansowania. Zatem chyba nikt z początkujących nie zraził się do treningu, a poruszanie się “w parterze” było dobrym wprowadzeniem do późniejszego studiowania tej trudnej techniki także w tachi waza.
Ilość technik ćwiczonych podczas stażu bardzo duża. Ataki także były bardzo różnorodne. Ale baczny obserwator z pewnością zauważył, że techniki były dobrane tak, by wiele elementów ruchu było dla nich wspólne. Z ciekawszych technik na pewno warto wspomnieć kokyunage z katadori oraz sumi otoshi – rzut ćwiczony niezmiernie rzadko.
Odniosłem wrażenie, że nie same techniki były przedmiotem naszej sobotniej pracy, ale raczej elementy takie jak dystans, timing i kontrola partnera. Sensei zwracał uwagę także na odpowiedni rytm techniki. Oczywiście ogromną rolę odgrywała praca uke. Pascal Guillemin koncentrował się na błędach w atakach, często wykonywanych po prostu źle i nielogicznie, bez właściwej siły i zaangażowania. Oczywiste jest, że bez dobrego ataku jakakolwiek technika aikido traci sens. Ponadto rola uke nie ogranicza się do wykonania uderzenia czy uchwytu. Konieczna jest jego aktywność, wychwytywanie błędów tori, braku kontroli. Tylko dwie wspólnie pracujące podczas techniki osoby są w stanie wypracowywać dobre technicznie aikido. Tylko zaangażowanie ze strony tori i uke jednocześnie pozwala na rozwój. Jest to element bardzo trudny i pracochłonny, no ale w końcu nie uprawiamy aikido dla przyjemności ;-))).
Na stażu swe miejsce miały także treningi z bokkenem. Przy mieczu ćwiczyliśmy pozornie proste formy, które zawierały jednak wiele drobnych elementów, których zgranie w czasie i przestrzeni decydowało o właściwym wykonaniu. Jak zwykle istotny był tu timing i kontrola dystansu.
Dla mnie osobiście bardzo ważny był trening z tanto: z rzadka spotykany na stażach, a niezmiernie istotny szczególnie dla osób zaawansowanych. Wyłapałem dla siebie kilka ciekawych szczegółów, którymi oczywiście… nie mam zamiaru się podzielić ;-).
Jeśli chodzi o towarzyską część stażu myślę, że stanęliśmy na wysokości zadania. Staże są w klubie świętem i wymagają od uczestników nie tylko pilnego praktykowania aikido. Dobra zabawa w sobotę w niczym nie umniejszyła jakości niedzielnego spotkania na macie. I znowu to zdziwienie: to już koniec??? No niestety. Na kolejne spotkanie z sensei Pascalem Guillemin przyjdzie nam czekać cały rok. Jak się okazało, poprzedni rok dobrze przepracowaliśmy i sensei zauważył wyraźne efekty naszej pracy. Mamy zatem prawo być zadowoleni, ale na laurach nie spoczniemy i zmotywowani, pełni wrażeń i nowych spostrzeżeń bierzemy się do dalszej pracy nad naszym aikido.
Serdeczne podziękowania dla Wojtka i Adama za organizację stażu. Podziękowania dla innych osób, które pomogły by staż przebiegał sprawnie. Do zobaczenia za rok!
Irimi