Sensei Christian Tissier (24-25.01.2004, Lipsk)
Nadal nie mogę wyjść z podziwu. Niezbyt często jeżdżę za granicę i jest dla mnie niemal niewyobrażalne, że da się zbudować drogę, która nie jest standardowo wyposażona w koleiny, dziury i łatki asfaltowe. No jak oni to robią?! Ale przyjemność jazdy autostradą była tylko dodatkową atrakcja dla tych, którzy mieli możliwość uczestniczyć w stażu z sensei Christianem Tissier zorganizowanym w Lipsku.
O tym, że w stażach uczestniczyć warto a nawet trzeba, nikogo przekonywać nie muszę, o czym świadczy sonda na naszej stronie internetowej. Te prowadzone przez sensei Tissier są zawsze świetnie przygotowane i poprowadzone. Staże te są zawsze, hm… “świeże” i sensei Tissier, którego aikido wciąż się rozwija, prezentuje na nich osobiste, aktualne rozumienie danej techniki i ruchu.
Na macie w Lipsku sporo technik podstawowych, ale nie tylko. Było zatem nasze ulubione “bananowe” ikkyo, a poza tym m.in. kotegaeshi, shiho nage, irimi nage, tenchi nage. Ataki to głównie katatedori, yokomenuchi, shomenuchi, ryotedori. Jak zatem widać niby nic skomplikowanego… Sensei Tissier skupiał się na szczegółach wykonywania technik, które przeważnie umykają nam gdzieś podczas codziennych treningów, a decydują o ich skuteczności, czy raczej prawidłowym wykonaniu. Jakie to szczegóły? Nie zdradzę, to moja słodka tajemnica wywieziona ze stażu. Poza tym co innego mówić, a co innego zobaczyć czy odczuć na własnej skórze będąc i ćwicząc na stażu. Powiem jedynie, że błędy jakie wskazywał sensei Tisiser dotyczyły także osób z wieloletnim doświadczeniem na macie, a nie tylko nas maluczkich.
Drugi dzień treningów rozpoczął się tradycyjnie od treningu z bokkenem. Początek to głośne kiai i standardowe shomenuchi i kiri kaeshi w ilościach wystarczających by podnieść temperaturę ciała i zemdlić nieco rączki. Przećwiczyliśmy również cięcie kesa giri, także w bardziej rozwiniętych formach shiho giri i happo giri. Następnie po solidnej jak widać porcji ruchów podstawowych, ćwiczyliśmy jedno z drugiej serii kata kashima shin ryu. Ten trening na pewno był ciekawy i przydatny, szczególnie że na kolejnych zajęciach praca rąk, bioder i całego ciała ćwiczona w trakcie form z mieczem bardzo się przydały i wyraźnie było widać ich związek z technikami aikido. Ta konsekwencja w prowadzeniu staży przez sensei’a Tissier jest również jego wizytówką.
Organizacja stażu bardzo dobra pod każdym względem. Nocleg w przytulnym dojo Phillipe’a Orban. Znakomicie poprowadzone treningi. Na macie duża liczba ćwiczących z wysokimi stopniami, wiec można było naprawdę sporo skorzystać.
Na koniec mała dygresja. Nasza sonda wskazuje, że uważamy w klubie staże za niezbędny element w rozwoju aikido i twierdzi tak znakomita większość aikidoków z Shin Dojo. Szkoda, że ta deklaracja nie ma swego odzwierciedlenia w liczbie osób, które na staże faktycznie jeżdżą. Jest nas garstka i to przeważnie te same osoby. Fakt – zagraniczne staże są drogie i na pewno nie każdy może sobie na nie pozwolić. Ale z drugiej strony są one warte każdego wydanego nań euro centa, szczególnie staże z sensei Christianem Tissier. Jeśli tylko możecie w nich uczestniczyć, to gorąco polecam.
Irimi