Sensei Christian Tissier (17-18.06.2011, Berlin)
Byle do Euro 2012! Dopóki nie powstanie ostatni odcinek autostrady, dobrnięcie do Berlina i powrót z niego wystawia nerwy i cierpliwość na próbę. Kto pokonywał odcinek tej trasy między Nowym Tomyślem, a granicą wie o czym mowa… No ale jakoś tę trasę udało się przebrnąć i dotarliśmy do dojo 20 minut przed czasem rozpoczęcia treningu.
Początek – bokken. Druga forma z pierwszej serii kashima. No niby tylko forma, ale sensei Tissier zwrócił uwagę na jeden szczegół, który dotychczas jakoś mi umykał, poza tym formę nieco rozwinął i… nabrała ona zupełnie nowego wymiaru.
Bezpośrednio po treningu z bokken trening aikido. No i tu w zasadzie relacja się kończy. Nie bardzo jestem w stanie opisać, wyjaśnić nad czym i w jaki sposób ćwiczyliśmy. Jeśli powiem, że był tam kontakt, jeśli powiem, że było to wzajemne zachowanie się partnerów, jeśli powiem że była to praca nad kontrolą, to wszystko to będzie prawdą. Niczego to nie wyjaśni, co nie wynika z mojej niechęci do opisów, ale zwyczajnie pracowaliśmy nad rzeczami, o których nie bardzo da się napisać, a zwyczajnie trzeba je przećwiczyć.
Miny osób zaawansowanych, subtelne różnice niemal na granicy percepcji, pytanie sensei czy rozumiemy… Tak, rozumiemy, nawet zauważamy te niuanse, ale potem trzeba je przećwiczyć i tu…. No właśnie. Czy to było właśnie TO? Natomiast swoboda z jaką poruszał się w tym wszystkim sensi Tissier, wrażenie, że znowu nam odjechał, jest w punkcie do którego jest nam tak bardzo daleko…
Trudny, trudny staż. Angażujący, wymuszający ciągłą koncentrację i jednocześnie wymagający kondycyjnie, bo treningi były zblokowane (łącznie pięć godzin treningów z jedną godzinna przerwą). Sensei Tissier w dobrej formie, pokazujący bardzo zaawansowane rzeczy. To chyba na tyle…
Irimi