Sakura Tour 2024 – Shin Dojo z wizytą w Japonii!
“A może tak byśmy pojechali do Japonii?” – na odpowiedź na to jakże niewinne pytanie zadane przez Sensei Wojtek i Sensei Adam na długo przed wakacjami nie trzeba było czekać…
Pretekst do wyjazdu był całkiem solidny – międzynarodowy kongres International Aikido Federation w Tokyo połączony z treningami z najwybitniejszymi nauczycielami aikido. Dołóżmy do tego możliwość trenowania w Hombu Dojo i poznanie z bliska Kraju Kwitnącej Wiśni to nic dziwnego, że całkiem szybko znaleźli się śmiałkowie gotowi do wyprawy do Krainy Dziwności zwanej Japonią 🙂.
Po krótkich zmaganiach natury organizacyjno-logistycznych pod koniec września rozpoczęliśmy wyprawę w składzie: Wojciech Drąg, Adam Manikowski, Tomasz Kujawa, Magdalena Walkowiak, Magdalena Nowicz, Paweł Korbacz i Szymon Wesołowski. Spoiler alert – wróciliśmy w tym samym składzie 🙂.
Jak przebiegała podróż? No cóż… pewne rzeczy bierze się “z dobrodziejstwem inwentarza”, więc trzeba było zaopatrzyć się w zatyczki do uszy, dodatkowe poduszki, wypełniacze czasu w postaci książek oraz dużą porcję cierpliwości… W końcu 12h w samolocie (nawet jeżeli jest to Dreamliner) to nie przelewki. Są sposoby na to, żeby tak długą podróż umilić i skrócić, ale my byliśmy grzeczni… 😉.
Sam pobyt w Japonii był jak wyprawa do Krainy Dziwności – począwszy od ruchu lewostronnego, poprzez brak śmietników na ulicach (i tym samym brak śmieci na chodnikach! tak, dobrze przeczytaliście – BRAK ŚMIECI NA CHODNIKACH!), mikro pokoje w 4-gwiazdkowych hotelach, nocne życie w centrum Tokio po zamknięciu większości restauracji o 22.30, wszechobecną uprzejmość Japończyków mimo dość przeciętnej znajomości języka angielskiego, bezpłatne parasole przed sklepami, a skończywszy na naprawdę kosmicznych występach ludzi na zatłoczonych ulicach. I jeszcze długo można by wymieniać fascynujące japońskie zjawiska i zwyczaje, ale wróćmy do najważniejszej kwestii, czyli aikido. Bo przecież nie pojechaliśmy do Japonii tylko dla przyjemności zwiedzania… 😉.
Treningi aikido w Japonii zaczęliśmy z wysokiego “C”, a dokładnie to z wysokiego “H” jak “Hombu Dojo”. I od razu trening z Doshu – na macie tłumy (ponad 100 osób na raczej skromnej powierzchni) i mimo wczesnej pory treningu sauna za free na macie… Ale zdecydowanie było warto – możliwość ćwiczenia w “sercu” aikido to doświadczenie z gatunku nieziemskich, a już na pewno dla aikidoków 🙂.
Na kolejny trening w Hombu wybraliśmy się, żeby poćwiczyć pod kierunkiem Hiroyuki Namba Shihan. Niewątpliwie udało się pozytywnie zaskoczyć Sensei Namba tak liczną grupą z Shin Dojo, co objawiło się częstymi spotkaniami III stopnia z legendarnie twardą matą w Hombu. No cóż, nie jechaliśmy tam dla przyjemności… 😉.
Oprócz wizyt w Hombu Dojo spędziliśmy sporo czasu na macie w Centrum Olimpijskim, gdzie odbywały się treningi w ramach 14. Kongresu International Aikido Federation. I były to treningi prowadzone przez najbardziej rozpoznawalnych shihanów w aikidockim świecie: Doshu, Waka Sensei, Christian Tissier Shihan, Yoko Okamoto Shihan, Micheline Tissier Shihan, Tsuruzo Miyamoto Shihan, Etsuji Horii Shihan oraz wielu innych. Nic dziwnego, że takie “grono pedagogiczne” przyciągnęło tłumy ćwiczących – w szczytowych momentach było około 1000 osób na macie! To naprawdę był niezapomniany widok połączony z niesamowitą atmosferą na macie… (tak, w tym czasie temperatura w Tokyo wynosiła około 27 stopni… 🙂 ).
Jak mówi stare japońskie przysłowie “nie tylko aikido człowiek żyje na aikidockiej wyprawie”, więc oprócz zwyczajowego szukania perfekcyjnego ikkyo na macie coś tam pozwiedzaliśmy. Niestety ze względu na ograniczenia czasowe ograniczyliśmy się jedynie do restauracji, pubów oraz sklepów z pamiątkami… To oczywiście żart, ponieważ oprócz podstawowej atrakcji w samym Tokyo, czyli podróży metrem (serio serio! Kto nie kupował biletu na tokijskie metro, ten nie zna życia… ;-)) udało nam się:
- podróżować słynnym pociągiem Shinkasen, który ze względu na swoją prędkość niestety nie pozwala na podziwianie widoków za oknem
- zwiedzić 14364373292 😉 japońskich świątyń (w tym jedną z gigantycznym posągiem Buddy i jego równie gigantycznymi zori!)
- podziwiać nocną panoramę Tokyo z japońskiej wersji wieży Eiffla
- odwiedzić kultowy sklep z Pokemonami (oczywiście kultowy dla osób, które są fanami Pokemonów albo posiadają dzieci)
- poprawić samopoczucie jelonków w Narze poprzez przyczynienie się do wzrostu ich masy tłuszczowej (czyt. nakarmienie ich)
- podziwiać nieskończenie dużo domów z wieży widokowej w Osace
- zanurzyć się w nieprzebranej masie ludzi na jedynym w swoim rodzaju skrzyżowaniu Shibuya
- spotkać “immersyjnych” turystów, czyli osoby różnych narodowości zwiedzających miasta w tradycyjnych japońskich strojach (spoiler alert: mało praktyczne, ale za to gwarantujące moc wrażeń)
- wziąć udział w nieformalnej wystawie najbardziej designerskich pokryw na wejściach do kanałów wodno-ściekowych
- podziwiać bardzo, ale to bardzo wyszukane pod względem estetyki publiczne toalety (serio serio!)
- skosztować dużo naprawdę dziwnych potraw, których nazw albo nie jesteśmy w stanie powtórzyć albo, uwierzcie, nie chcecie poznać 🙂
I długo by można jeszcze wymieniać atrakcje tego absolutnie fascynującego miejsca, bo to naprawdę jest Kraj Cudów i Dziwności. A to czyni go miejscem absolutnie wartym odwiedzin, do czego serdecznie zachęcamy!
Sayonara Japonio! Kiedyś spotkamy się ponownie 🙂.