Sensei Yoji Fujimoto (29-30.11.2009, Wałbrzych)
Drugi tegoroczny staż z shihanem Yoji Fujimoto odbył się na południowo-zachodnich rubieżach Rzeczpospolitej. Z majowego, zlokalizowanego na polskiej dalekiej północy (Gdynia) stażu z tym nauczycielem niestety relacji nie zdałem. Niniejszym naprawiam to niedopatrzenie.
Tak jak i poprzednio treningi zostały zgrupowane w dwóch trzygodzinnych sesjach. Pamiętam, że w maju te treningi dały mi się ostro w kość. Być może dlatego, że zaserwowałem sobie wówczas także poranny trening biegowy, nie mogąc sobie darować by z pozycji biegacza nie podziwiać uroków Trójmiejskiego Paku Krajobrazowego. Keiko było wówczas prowadzone bez przerw, a zejścia z maty na krótki odpoczynek i wypicie wody były przez sensei Fujimoto jednoznacznie komentowane. Zatem tym razem wzorowo nawodniłem się przed treningiem, by nie cierpieć później niepotrzebnie ;-).
Każde keiko rozpoczynała długa, kompleksowa rozgrzewka. Zawsze zawierała sporo tai sabaki, których sensei Fujimoto ma w swoim repertuarze naprawdę sporo. Bardzo mi to odpowiadało, ponieważ był do bardzo dobry wstęp do technik. Zwracanie uwagi na niską pracę bioder, proste trzymanie tułowia, czyli podstawowe zasady. Sensei wciąż powtarzał by skupiać się na niskiej pracy bioder, koncentrować się na tym co robimy, bo z czasem nasze ruchy w tai sabaki staja się coraz płytsze i gubimy ich “solidność”. Było sporo padów – w tym gyaku ukemi które sprawiało problem z uwagi na. marne obserwowanie tego co pokazywał shihan.
Obserwowanie i powtarzanie ruchu było zresztą pięta achillesową ćwiczących. Na pewnym etapie mamy w głowie zakodowane jak wygląda technika i idziemy wg znanego schematu. Tymczasem Sensei proponował np. kilka wersji wejścia i wyjścia z ataku ushiro ryotedori, podczas gdy ćwiczący upierali się by robić po swojemu. Przyznam, że czasem sam miałem kłopoty w złapaniu właściwego kierunku i trzeba było się cały czas koncentrować nad nowym/starym ruchem. Keiko, mimo długiego czasu trwania, nie było męczące. Odczuwałem jednak nieco ból kolan i zmęczenie ud “dzięki” suwari waza, hanmi handachi, tai sabaki i innym technikom na niskich pozycjach.
Techniki? Były tu jak dla mnie mniej istotną treścią stażu. Ważniejsza była duża ilość podstaw, zasad, uwag praktycznych na temat podejścia do samego ćwiczenia, pracy uke, trzymania kontaktu… Dlaczego tak? Odniosłem wrażenie, że Sensei zaczyna prowadzić staże pod kątem swoich uczniów, których ma już w naszym kraju. Nie są to “stażowicze z przypadku”, okazjonalni goście, którzy chcą coś tam załapać, ale ludzie, którzy zaczynają kroczyć tą samą ścieżką. I bardzo dobrze, bo to zapewnia systematyczność wizyt Sensei Fujimoto, na którego keiko, jako “stażowicz prawie z przypadku”, chętnie się wybiorę kolejny raz. Jak bowiem uważny czytelnik relacji zauważył (“słowa kluczowe” 😉 ), w tym co proponuje Sensei Fujimoto jest sporo tego, z czym mamy na co dzień do czynienia w Shin Dojo.
Irimi