Sensei Hiroshi Isoyama (25-26.06.2005, Warszawa)

„Pojedynczy trening, jednorazowe wykonanie techniki niewiele daje, jest jak kartka papieru: łatwo ją zniszczyć, podrzeć. Jednak po wielu latach wykonywania technik, po wielu latach treningów uzbiera się wiele takich „kartek”. Powstanie w ten sposób gruba księga. Takiej księgi nie da się podrzeć.”
Te i wiele innych cennych uwag można było usłyszeć na stażu z Horoshi Isoyama sensei, które odbył się w ostatni weekend. Miejscem spotkania była bodajże 23-cia na liście najdroższych stolic: Warszawa. Niestety mój portfel odczuł to dość znacząco i z pewnością wysokie ceny i koszty dojazdu są zwykle główną przyczyną dla której nie każdy na taki staż może sobie pozwolić. Mimo to mata o dużej powierzchni była pełna ćwiczących. Być może dzięki zniżkom, jaki swym członkom zafundowała Polska Federacja Aikido.
Na pewno warto było pojechać do Warszawy. To bowiem pierwsza wizyta Hiroshi Isoyama sensei w naszym kraju. Bezpośrednich uczniów O’sensei jest coraz mniej. Okazje by poćwiczyć pod okiem tak wybitnych nauczycieli należą już do rzadkości. Trzeba zatem w miarę możliwości z nich korzystać. Wszak woda u źródła jest najczystsza. Nie chodzi tu tylko o aspekty techniczne. Nad tymi nie będę się w relacji rozwodził. Warto w stażach z takimi mistrzami uczestniczyć także, a może przede wszystkim, z uwagi na prawdziwego ducha budo jakiego ludzie ci potrafią wnieść do naszych dojo. A duch na tym stażu był, oj był! Kto doświadczył, myślę że się z tym zgodzi.
Isoyama sensei miał pewne kłopoty z chodzeniem. Zapewne to wynik jakiegoś urazu lub kontuzji stopy. Jednak gdy przyszło do wykonywania jakiejkolwiek techniki poruszał się bez najmniejszych problemów w bardzo dynamiczny i powiedziałbym „konkretny” sposób. Ta transformacja robiła na mnie niesamowite wrażenie. Techniki były wykonywane w sposób bardzo zdecydowany. Nie kłóciło się to jednak z etycznymi założeniami aikido. Uwagi na ten temat przekazywane przez Isoyamę sensei były bardzo cenne. Zwracał on uwagę, że aikido nie polega na niszczeniu, a na budowaniu. Wykonanie techniki w sposób niebezpieczny dla uke nie stanowi dla aikidoki problemu. To jest łatwa droga. Wyzwanie stanowi natomiast takie wykonanie techniki, które będzie dla uke jak najbezpieczniejsze, możliwie łagodne, a jednocześnie efektywne. To jest prawdziwe aikido, które wymaga jednak wielu lat treningu. Zapewne coś około 56, bo tyle lat na macie ma już za sobą Isoyama sensei.
Podczas treningu sporo było uwag na temat etykiety. Dotyczyły one zarówno zachowania w dojo, jak również postawy, bezpieczeństwa (dewocjonalia, kolczyki), dbania o czystość i właściwego doboru keikogi (ach to nieeleganckie podwijanie rękawów ;-), szacunku do tradycji. Niby rzeczy znane, ale warto sobie przypomnieć, a przede wszystkim obserwować takie właśnie eleganckie, „japońskie” zachowanie Isoyama sensei. W tym wszystkim piękne i ważne było to, że uwagi sensei’a były uprzejme i że szacunek dla człowieka jest w etykiecie najważniejszy i że jemu ona służy. Cały staż przebiegał w miłej i przyjaznej atmosferze. Widać było, że Isoyama sensei cieszy się spotkaniem z tak licznym gronem polskich aikidoków.
To chyba tyle. Dobry, solidny staż, pełen ducha prawdziwego budo. Jeśli będzie kolejna okazja – łapcie koniecznie. Isoyama sensei: Domo arigatou gozaimasita!
Irimi