Sensei Christian Tissier (26-27.06.2004, Hamburg)
Turbulencje. To co zapamiętałem z trasy z Poznania do Hamburga to właśnie turbulencje. Turbulencje, które gdy wyjeżdżaliśmy ustały tuż za Świeckiem. Najlepsze były te przed Pniewami, prawda Wojtek? 😉 Druga sprawa niezwiązana bezpośrednio ze stażem to brak kontroli paszportowej. Hm, jesteśmy w UE! No i byliśmy też w UE, gdy nas skasowano za staż, traktując jak pełnoprawnych członków europejskiej rodziny. Tylko płaciliśmy nie w euro, ale w jakimś “ojroo”, czy coś…
Do rzeczy. Staż rewelacyjny, wciągający, bardzo trudny. Podstawowe techniki, znane ataki, a mimo to sam ruch był często “troszkę” niewykonalny. Niby gdzieś już to wszystko było, ale uczucie “nicnieumienia” towarzyszyło mi przez niemal cały staż. I z rozmów wynikało, że nie tylko mnie. Były momenty, gdy coś tam wyszło, ale to tylko w tych miejscach, gdy dana wersja techniki była wałkowana w Shin Dojo.
Trening z bokkenem – bardzo ciekawy i bardzo trudny. Ruch bioder przy jednej z form z pewnością łatwiejszy do wykonania dla praktyków miecza. Tu doświadczenie z jego dobywaniem z saja na pewno by się przydało. Trudne formy z bokkenem z partnerem atakującym od tyłu i na kolejnym treningu ich przełożenie na techniki ręczne! Nieporadność wielka, która przysporzyła nieco frustracji. Ale takie sprowadzenie na ziemię (czasem w sensie dosłownym) przydało się na pewno.
Na macie zdecydowana przewaga hakam. Ogólnie sporo ludzi, ale można było poćwiczyć. W międzyczasie odbyły się także egzaminy na 3 dan (3 osoby, w tym nasz kolega z Warszawy) i jeden egzamin na 4 dan. Charakterystyczne dla senseia Tissier prowadzenie egzaminu – dużo technik, głównie dźwigni, w suwari waza i sporo technik w hanmi handachi waza. Także bokken i jo w użyciu. Bardzo dobre egzaminy. Gratulacje!
Troszkę ogólnych, osobistych obserwacji. Podobnie jak w Polsce także i w Niemczech na staże jeżdżą zwykle ci sami ludzie (oczywiście ci którzy mogą sobie na to pozwolić albo wariaci kompletni). Ale faktem jest, że sensei Tissier ma wielu wiernych uczniów, którzy uczestniczą w jego stażach gdzie tylko się da i te same twarze można rozpoznać w Lipsku, Warszawie, Paryżu, Hamburgu…
Nie ma się czemu dziwić. Myślę, że decyduje o tym nie tylko technika sensei Tissier i “wizualna” atrakcyjność jego aikido, ale także to, że staże Christiana Tissier są zawsze doskonale dydaktycznie przygotowane, co jest niezmiernie istotne, gdy przychodzi zapłacić 50 “ojroo”. Świetna dydaktyka? Tak: bardzo dobry pokaz samych technik, reagowanie na błędy, czynne uczestnictwo w stażu (chodzenie między ćwiczącymi), dzięki czemu można te błędy doskonale wyłapać, odrobina improwizacji, trening na zasadzie “każdemu wedle jego potrzeb”. I tak właśnie być powinno. W końcu osoby z 6 kyu jak i z 3 danem płacą za staż tyle samo i jak najwięcej dla swego aikido chcą wynieść.
Przepiękny, udany staż, choć doliczając drogę na pewno drogi i przez to niestety dla wielu niedostępny. Ale w przypadku tego nauczyciela na pewno każde “ojroo” było dobrze wydane.
Irimi
PS. Nocleg w miejscowym dojo, przepięknym, mówię wam! Ach pozazdrościć!