Sensei Christian Tissier (20-25.04.2009, Paryż)
W pogodny piątkowy wieczór dotarliśmy do Paryża. Weekend przeznaczyliśmy na intensywne zwiedzanie, gdyż od poniedziałkowego poranku rozpoczynał się tradycyjny Stage de Paque prowadzony przez sensei Christiana Tissier i wiedzieliśmy, że na podziwianie uroków miasta nie będzie już czasu. Mnie udało się też w ten wolny weekend solidnie pobiegać w lasku Vincennes. O godzinie 8 rano było tam całkiem sporo biegaczy w różnym wieku. Kiedy będzie tak u nas?
Poranny trening o godzinie 9.30 rozpoczynał się tradycyjnie sesją z bokken. Na macie bardzo ciasno i po treningu sensei postanowił, że sesje z bokken będą podzielone. To oznaczało nadprogramowy trening o godzinie 16.00 przeznaczony dla początkujących, na którym ćwiczono techniki podstawowe. Generalnie treningi z bokkenem nie były zbyt stresujące, co nie oznacza, że nie wymagały zaangażowania. Jednak bokken był zdecydowanie mniej “kontaktowy” niż miało to miejsce poprzednio.
Po treningu z bokken pierwszy trening aikido. Przez kolejne dni przerabialiśmy całe mnóstwo różnych zagadnień technicznych z rozmaitych ataków i technik, jednak zawsze wracaliśmy do dwóch zasadniczych ruchów będących motywem przewodnim stażu. Było to wejście w ikkyo z ataku shomen uchi i związana z tym osiowa praca rąk, jak i trudne i ciekawe irimi w technikę z ataku yokomenuchi.
Przerwa między sesja poranną i popołudniową przeznaczona na nabranie sił, które zbieraliśmy zwykle leżąc plackiem w lasku Vincennes. Trening o godzinie 16 – aikido. Na macie ciasno i duszno, gdyż słońce przez świetliki w suficie hali operowało bardzo konkretnie (ciekawe światło do zdjęć ;-)). Ostatni “nadprogramowy” trening każdego dnia, odbywał się w dojo w Cercle Tissier. Mieliśmy to szczęście, że każdego dnia był on prowadzony przez innego nauczyciela. Poza sensei Tissier, który poprowadził poniedziałkowe zajęcia, swoje treningi przeprowadzili też Patrick Benezi sensei (7 dan), Bruno Gonzales sensei (5 dan) i Pascal Guillemin sensei (5 dan). Te kilka dni było zatem po brzegi wypełnione treningami, które mimo znacznego ścisku na macie były dość intensywne.
Do spraw technicznych wracać nie będę, bo są to raczej rzeczy do przećwiczenia niż omawiania. Skupię się na wrażeniach natury ogólnej i pewnych przemyśleniach. To co odróżnia Stage de Paque od “zwykłych” weekendowych staży, to przede wszystkim wysoki poziom ćwiczących. Niemal wszyscy to “hakamy” i jest tu istne zatrzęsienie yudansha z poziomem 3 dana i wyżej. Można było poćwiczyć z takimi mistrzami jak Pascal Norbelly, Marc Bachraty, czy Bruno Gonzales. To daje możliwość trenowania na naprawdę niezłym poziomie. Inna kwestia, że nawet osoby mniej zaawansowane wiedzą “co jest grane”. Każdy pracuje tu bez zbędnego filozofowania.
To co uderza na “zwykłych”, codziennych treningach w Cercle Tissier to przede wszystkim atmosfera pracy. Pokaz techniki, ukłon do najbliższego partnera i ćwiczenie bez gadania. Trening jest dynamiczny mimo ciasnoty. Czasem zaskakiwało, jak osoby starsze ode mnie intensywnie podchodziły do wykonywanych technik. Trening trwa godzinę i piętnaście minut i nikt nie marnotrawi tego czasu na gadanie, uśmiechy i poklepywania. Chyba, że jest to odklepywanie w matę. Co tu dużo gadać: konkret.
Na stażu byli aikidocy z wielu krajów, m.in. z Niemiec, Węgier, Bułgarii, Turcji, Szwecji i innych, w tym także z Argentyny (pa pa, sa sa ;-)) no i oczywiście cała rzesza Polaków, z którymi spędziliśmy dużo czasu na wspólnych rozmowach i nie tylko… (taras przy dojo ;-)).
Stage de Paque to także okazja do zdawania egzaminów. Tym razem na swoje yondany zdali nasi nauczyciele. Egzamin był krótki, treściwy i bardzo dynamiczny. Jedyna uwaga ze strony sensei Tissier była… “Panowie, nieco wolniej proszę”. Energia rozpierała bowiem Wojtka i Adama, którym w tym miejscu jeszcze raz składam serdeczne gratulacje. W tej kwestii nie muszę być skromny: o świetnym poziomie egzaminu niech świadczą choćby pochwały z ust sensei Pascala Guillemin i Pascala Norbelly którzy gratulowali znakomitego przygotowania do egzaminu.
Tygodniowy wyjazd szybko dobiegł końca. Nasza całkiem spora grupa przywiozła mnóstwo typowo aikidockich jak i wszelkich innych wrażeń z wyjazdu do Paryża na Stage de Paque. Kto wie, może na kolejny wybierzemy się jeszcze silniejszą ekipą?
Irimi