II Letnia Szkoła Aikido (31.07-7.08.2003, Złotów)
Nieco czasu upłynęło od zakończenia Letniej Szkoły Aikido w Złotowie A.D. 2003. Jednak nie na tyle dużo, by wszelkie emocje z nią związane już opadły, ale wystarczająco, by to co wydarzyło się na złotowskiej macie i poza nią poukładać i przemyśleć. Z reporterskiego obowiązku informuję, że tegoroczne Szkoła odbyła się w taki samym terminie jak ubiegłoroczna (31.07-7.08), a treningi i noclegi odbywały się w sprawdzonych już miejscach (przestronna hala “Sparty” i gościnny ośrodek “Zacisze”). Dzięki temu wszyscy uczestnicy bez problemów dotarli na spotkanie i bardzo szybko się zaaklimatyzowali, tym bardziej że spora część osób brała udział w poprzedniej szkole i topografię Złotowa miała opanowaną do perfekcji.
Pierwszy trening był swego rodzaju wprowadzeniem do tego, co miało zajmować nas na macie przez kolejne 8 dni. Sensei Marian Wiśniewski, prowadzący Szkołę, potraktował nas pierwszego dnia dość łagodnie i pozwolił stopniowo “wchodzić na obroty”. Oj, zasiedzieliśmy się przez ten miesiąc bez treningów, więc rozgrzewanie organizmów i powolny rozruch były konieczne. Nie zabrakło oczywiście tai sabaki, które są zawsze nieodzownym elementem wszystkich staży i treningów prowadzonych przez sensei Wiśniewskiego. Znalazł się także czas na masaż i sporo ćwiczeń rozciągających oraz ukemi i shikko. Kolejnego dnia nie byliśmy już traktowani tak delikatnie i intensywne treningi ruszyły pełną parą. W tym miejscu wspomnę, że ćwiczący zostali podzieleni na dwie grupy – początkujących – do 5 kyu włącznie i zaawansowanych (osoby z 4 kyu i wyżej). Dodatkowe treningi miały tez zapewnione “hakamy”. Grupy “wymieniały” się treningami na macie i na świeżym powietrzu przeznaczonymi na praktykę z bokkenem. Zabieg ten był konieczny nie tylko po to, by dostosować treningi do poziomu zaawansowania, ale również po to, by zapewnić ćwiczącym więcej życiowej przestrzeni. Bowiem gdy na macie znaleźli się jednocześnie wszyscy ćwiczący, mimo aż 350 m2 powierzchni swoboda ruchów była dość ograniczona. Mogliśmy tego doświadczyć szczególnie drugiego dnia Szkoły. Wówczas to swą obecnością zaszczycił nas Prezydent PFA, sensei Jerzy Pomianowski. Przeprowadził on trening wprowadzający do szkoły miecza Kashima Shin Ruy. Jej tajniki sensei Pomianowski zgłębiał u źródła, czerpiąc wiedzę bezpośrednio od Minoru Inaba Sensei, podczas swego kilkuletniego pobytu w kraju Kwitnącej Wiśni. Zajęcia te były niezwykle ciekawe, mimo że spora ilość ćwiczących nie pozwalała nam w pełni rozwinąć skrzydeł.
Trzeba przyznać, że podczas tegorocznej Szkoły treningi były bardzo zróżnicowane. Miały oczywiście swoją myśl przewodnią. Uczyły nas nieco innego spojrzenia na aikido. Staraliśmy pojmować aikido nie jak zbiór osobnych technik, którym wydawać się ono może podczas codziennej praktyki, ale raczej jak na pewną całość. Treningi ułatwiały między innymi zrozumienie, że niezależnie od rodzaju ataku, podstawy wykonywanej techniki pozostają jednakowe. Służyło temu między innymi wykonywanie z rozmaitych ataków ushiro (ryotetori, hjitori, ryokatatori, jak i ich różne “mieszane” wersje) podstawowego unieruchomienia jakim jest ikkyo. Uświadomienie sobie faktu, że właściwy ruch pozostaje bez zmian pozwalał poradzić sobie w sytuacji, w której atak nie był założony z góry. Podobnie wyglądały treningi, podczas których ćwiczyliśmy obronę przed atakami shomen uchi i yokomen uchi, choć tu sprawa była już nieco trudniejsza, o czym wielu z nas przekonało się na własnej skórze.
Jeden z treningów przeznaczony był na praktykę w suwari waza, z której płynnie przechodziliśmy do hanmi handachi waza, wykonując jedną lub kombinację kilku technik. Cały czas oczywiście konieczna była właściwa kontrola nad uke, oraz jego aktywna, zaangażowana postawa. Obie osoby musiały być “obecne” przez cały czas wykonywania techniki. Ten trening był z pewnością jednym z najciekawszych i najtrudniejszych i z nieco innej perspektywy uczył spojrzenia na aikido jako większej całości.
W trakcie szkoły jeden dzień był poświęcony na odpoczynek. Ale i tego dnia każdy chętny (jak się okazało niemal wszyscy uczestnicy Szkoły), mogli wziąć udział w treningu podstaw jodo, który poprowadził Antoni Płoński z Łodzi (1 dan). Było to bardzo ciekawą odmianą od codziennych zajęć na macie i z bokkenem.
Dnia odpoczynku nie spędziliśmy leniuchując, ale wykorzystaliśmy go na sporty uzupełniające, rozgrywając m.in. turniej siatkówki. Sensei Wiśniewski widząc nasze zaangażowanie i spory zasób sił (doprawdy nie wiem skąd się brały), postanowił wykorzystać je na kolejnych treningach w dojo. Za dzielną postawę podczas zmagań siatkarskich mogliśmy przez około 45 minut wykonywać kokyunagi z różnych ataków w 6 osobowych grupach w kakarigeiko. Ten trening przypomniał mi mój ostatni start w biegu ulicznym na 10 km…
W czasie trwania Szkoły Letniej podczas gdy jedna z grup pociła się na macie, druga pod okiem instruktorów Wojciecha Drąga i Adama Manikowskiego (obaj 2 dan) ćwiczyła z bokkenem podstawy szkoły Kashima Shin Ryu. Obejmowały one między innymi cięcia shomen uchi (standardowe 100 rozgrzewkowych cięć z kiai!), kiri kaeshi i kesa giri oraz pięć podstawowych kata z serii Kihon Dachi, jak również niezwykle istotną naukę kontroli dystansu. Treningi te były trudne, także dla osób zaawansowanych, które niekiedy z formami kashima shin ryu zetknęły się po raz pierwszy.
Jak zawsze podczas Szkoły odbyły się egzaminy na stopnie uczniowskie oraz stopień shodan, który uzyskała Katarzyna Jaroszewska. Wszystkim serdecznie gratulujemy, szczególnie że dzięki staraniom organizatorów pogoda przez niemal cały czas trwania Szkoły była wprost fantastyczna, co zmusiło zdających do maksymalnego wysiłku.
Ostatni trening tegorocznej Letniej Szkoły Aikido Złotów 2003 był już mniej intensywny i miał charakter swoistego wygaszenia organizmów. Na koniec oczywiście pokazy, podczas których zaszczyt zaprezentowania się miały wszystkie ośrodki aikido biorące udział w Szkole. Na macie wystąpili zatem przedstawiciele “Shin Dojo” z Poznania (klub ten był organizatorem Szkoły Letniej), Łodzi, Jeleniej Góry, Piły, Gorzowa, Tucholi, Chojnic, Szklarskiej Poręby, Chodzieży, Wrocławia, Słupska, Szczecinka, łotewskiej Rygi… uff. Każdy klub miał nieco inny pomysł na pokaz, dzięki czemu był on ciekawy i zróżnicowany a czasem nawet zaskakujący. Pozwolił też zobaczyć wyraźnie rezultaty ciężkich, kilkudniowych wysiłków i hektorlitrów wylanego potu.
Jak powiedział znany aikidoka Kubuś Puchatek “Nic nie jest skończone dopóki się nie skończy” i w tym właśnie miejscu historia Letniej Szkoły Aikido Złotów 2003 dobiegła końca. Nadszedł bowiem czas pożegnań, dużo trudniejszy niż niejeden trening. Wspomnieniami będziemy się jednak cieszyć przez następny rok, który dziali nas od kolejnej, już dziś planowanej Szkoły. A w międzyczasie z pewnością spotkamy się gdzieś na macie w Polsce podczas stażu aikido. Powspominamy wówczas upalne Złotowskie lato i te jedyne w swoim rodzaju chwile, o których by nie drażnić już czytelników, którzy do Złotowa zawitać nie mogli przez grzeczność nie wspomnę…
Irimi
PS. Wojtkowi Drągowi i Adamowi Manikowskiemu oraz innym organizatorom Letniej Szkoły Aikido Złotów 2003; prowadzącemu treningi sensei’owi Marianowi Wiśniewskiemu oraz naszemu gościowi sensei’owi Jerzemu Pomianowskiemu; wszystkim uczestnikom którzy, przyczynili się do tego, że Szkoła odbyła się w tak wspaniałej atmosferze serdeczne DOMO ARIGATOU GOZAIMASHITA!